piątek, 8 listopada 2013

Witam Was bardzo serdecznie!

Postanowiłam, że od dziś będę dzielić się z Wami czymś, co szumnie nazywam "tworzeniem"...
Teraz jestem na etapie wyplatania, plątania, wiązania :) Ale każdego dnia tworzę również "dom", w szerokim tego słowa znaczeniu więc pewnie wpisów typu "życie codzienne" też nie zabraknie.

Wracając jednak do początku, a właściwie do pewnego momentu w moim życiu...
Zostałam mamą! Przy dziecku kobieta się spełnia, ale i wypala w tempie błyskawicznym. Czułam głęboką potrzebę zajęcia się czymś, co dawałoby mi dużo przyjemności, ale i pozwalałoby mi na kontakt z innymi ludźmi. Tak, tego kontaktu na płaszczyźnie "niedzieciowej" czasami mi bardzo brakuje.
Uśmiech Córeczki, która zaskakuje mnie każdego dnia czymś nowym, rekompensuje PRAWIE wszystko. Prawie, bo ciągle szukam tej cząstki siebie, dzięki której osiągnę równowagę między byciem mamą i byciem odrębną jednostką mającą swoje potrzeby. Rola mamy jest dla mnie najważniejsza na świecie, ale potrzebuję również roli drugoplanowej, coby fabuła mojego życia miała głębszy sens ;)

No tak, ale nie ma dymu bez ognia...
Siedziałam sobie cichutko (na tyle cichutko, na ile to możliwe w moim wykonaniu ) i rozmyślałam, co by tutaj w swoim życiu zmienić. A że wiary w siebie brak, to każdy pomysł, który wpadł do głowy, palił na panewce. Jednak nigdy nie traciłam wiary w ludzi i w tym względzie również się to sprawdziło. Dłuuugie, często nocne rozmowy z Dobrą Duszyczką zaowocowały tym, że zaczęłam robić COŚ.
Zrobiłam zamówienie, pierwsze dzierganie, czerpanie radości z oderwania od codzienności (się zrymowało. Ktoś mnie kocha?). Super, podoba mi się, ale jak to pokazać światu??? No dobra, światu, to za dużo powiedziane. Jak to pokazać znajomym? A jak się nie spodoba, a jak mnie wyśmieją, jak będą się pukali w głowy za moimi plecami "co ona wymyśliła"? Długo to trwało, zanim się odważyłam. Na słowa uznania, pochwały musiałam czekać kolejne "długo". Ale się doczekałam :) Jestem szczęśliwa, że moje COŚ trafiło do wąskiego grona znajomych i zyskało uznanie. Cieszę się, że ktoś się cieszy tym, co tworzę prosto z serca, właśnie dla Was Kochani :*

Pierwsza bransoletka, którą wydziergałam własnymi paluszkami powędrowała do mojego Dobrego Duszka :)
Dziękuję Ci Asiu :*











Mam nadzieję, że będziecie od czasu do czasu zaglądać do mojego pisajnika :)
Zapraszam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz